Bitwa w Graczach dla Pogoni.

Bitwa w Graczach dla Pogoni.

Nie przebierający w środkach zawodnicy Skalnika, wobec swojej w wielu sytuacjach bezradności ostatecznie ulegli naszej Pogoni 0-1. Jeśli przed meczem, można było się doszukiwać przyczyn słabej postawy i dorobku punktowego spadkowicza z Graczy , to już po meczu wszelkie te kwestie mieliśmy wyjaśnione. Po prostu, drużyna ta okazała się zwyczajnie słaba, a brak umiejętności, niemoc, oraz w konsekwencji frustracje, próbowała nadrabiać nieczystą grą i faulami. Sześć żółtych kartek zawodników Skalnika nie oddaje tego co wyczyniali na boisku. Choć dorobek kartkowy i tak całkiem okazały, to można by rzec że arbiter był wybitnie wyrozumiały. Najbardziej poturbowany, tego dnia jubilat – Vitalij Kudryk, w pierwszej połowie był „cięty równo z trawą” praktycznie przy każdej akcji ofensywnej. A tych z naszej strony w tej części meczu nie brakowało. Niestety, tradycyjnie już, mieliśmy problem aby swą dobra grę i okazję bramkowe zamienić na gole. To zemściło się w drugiej połowie, gdyż rywale wyszli mocno zdeterminowani i wszelkimi możliwymi sposobami usiłowali wyjść na prowadzenie. Z gry praktycznie nie mieli żadnej sensownej okazji, bowiem dobrze dysponowani stoperzy – Cajzner i Wicher jak i rewelacyjny Roskosz, zażegnywali w porę wszelkie zagrożenia. Najpoważniejszą okazje do zdobycia bramki, Skalnik miał z rzutu wolnego po jednym z fauli naszego obrońcy. Z wysokości linii pola karnego, bardzo dobrze wykonany strzał, po którym piłka minęła mur i „zawijała” w stronę słupka , cudem wybronił Roskosz. Nasz bramkarz wykazał się w tym momencie naprawdę imponującym kunsztem. Bramka dla nas padła w końcówce meczu po świetnie wykonanym przez Rudzkiego rzucie wolnym, który kompletnie zmylił formacje obronną i bramkarza Skalnika. Było to firmowe zagranie naszego kapitana. Kilka minut wcześniej w podobnej sytuacji brakło precyzji. Skromną zaliczkę udało się nie bez emocji dowieźć do końca. Rywale bowiem rzucili już wszystko na jedna szalę i w nasze szeregi wkradła się nerwowość. Sytuacje w dużej mierze uspokoił doświadczony Wicher, umiejętnym przejęciem, przetrzymaniem, oraz akcjami indywidualnymi do przodu. Podsumowując spotkanie, trzeba po raz kolejny podkreślić nieskuteczność – jako największą bolączkę drużyny. Nawet na tle tak miernego rywala, ten mankament mógł się srogo zemścić i zamiast inkasować punkty, trzeba by było posypywać głowy popiołem. Na szczęście tym razem, los nie spłatał nam figla i z tego wyjazdu wracamy z kompletem punktów.

Powiązana galeria:
zamknij reklamę
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości