Olesno podbite.

Olesno podbite.

Za nami inauguracja rundy wiosennej "Saltex" 4 ligi. Inauguracja, która w Prudniku wyczekiwana była z niecierpliwością, ale też z każdym kolejnym dniem – z coraz większą tremą i obawą o wynik. Powodów takiego stanu rzeczy doszukiwać należało sie w opisywanych już wcześniej perypetiach organizacyjno – kadrowych w klubie, oraz w tym że w premierowej kolejce, biało – niebiescy musieli mierzyć sie na dalekim wyjeździe z solidną drużyną OKS Olesno. Wiadomym było że do wynikłych zimą osłabień, dojdą jeszcze kolejne w postaci absencji Churasa i Formy. Pierwszy z nich musiał pauzować za nadmiar kartek, drugi zaś z powodu kontuzji ( złamany palec u nogi ) dopiero przymierza się do poważnych treningów. Na kilkadziesiąt godzin przed pierwszym gwizdkiem, problemy z kontuzjami zgłaszali Pietruszka i Wicher. Międzyczasie pojawiła się sprawa kolejnej próby "podebrania" nam jednego z kluczowych zawodników, przez okoliczną konkurencje. Emocje sięgneły zenitu. Sztab trenerski jednak chłodził nastroje, czego zwieńczeniem były dobrze rokujące informacje na temat Wichera i Pietruszki które pojawiły się na piątkowej, wieczornej odprawie. W sobotnie przedpołudnie udało się szczęśliwie i w komplecie wyruszyć do Olesna. Na kilka godzin przed meczem, nasi zawodnicy sprawiali wrażenie pewnych siebie, bojowo nastawionych i zmotywowanych. Co czuli w momencie wyjścia na oleską murawę? Nie podejmę się odpowiedzi za nich. Wiem jednak że licznie zgromadzeni na trybunie, fani, przedstawiciele zarządu, rodziny zawodników MKS-u – jak jeden mąż - mieli podwyższone tętna.

No i zaczęło się. Pierwsze minuty sobotniego starcia, nie wniosły do naszej wiedzy niczego ponad to co wiedzieliśmy po rozegranych wcześniej sparingach. Gra nie kleiła się. Gospodarze wykorzystując atut własnego boiska prezentowali się tylko nieco lepiej i to oni w pierwszym fragmencie starali się być agresorem. Niewiele z tego jednak wynikało. Niestety tylko do 8 minuty meczu, kiedy to czarnoskóry Chidi Obaka, zaliczył prawdopodobnie strzał życia. Efektowną przewrotka po której Roskosz nie był w stanie zapobiec utracie bramki. Szybko stracona bramka wbrew obawom zgromadzonych na trybunach prudniczan, nie załamała Pogoni. Jakość gry wciąż pozostawiała sporo do życzenia, jednak coraz częściej to właśnie biało – niebiescy stawali się stroną atakującą. Nadeszła 30 minuta, w której to po stałym fragmencie i wybiciu piłki na oślep przez oleskich obrońców, dopadł do niej przytomnie Dawid Cajzner i siarczystym strzałem posłał ją do siatki. W tym momencie już wiedzieliśmy że katastrofy nie będzie gdyż zawodnicy pomni swoich atutów, naprawdę w głowach mieli coś więcej aniżeli godnie się zaprezentować. Kilka minut po wyrównaniu, ekstremalnie groźna sytuacja Olesna i cudem Roskosz broni strzał z najbliższej odległości a następnie dobitkę. Mecz z minuty na minutę robił sie coraz bardziej emocjonujący, jednak do przerwy wynik nie uległ już zmianie.

Po przerwie, gra prudniczan zaczęła napawać coraz większym optymizmem. Obudził się Wicher, który umiejętnie potrafił piłkę przetrzymać i precyzyjnie dograć. Ambitny Dziwisz, praktycznie nieomylna linia defensywna w której prym wiódł szalejący Cajzner. Świetni, czytający grę Pietruszka i Wójtowicz oraz 17 letni debiutant Sajewicz, który dostosował się do poziomu kolegów. Mimo że przed meczem, wielu wynik 1-1 brało by w ciemno, to wobec takiej postawy naszej drużyny,nieśmiało pojawiać się zaczęły głosy- " a może 3 punkty?" To co wydawało się wcześniej mało prawdopodobne, w 60 minucie stało się realne. Po pięknej akcji tercetu Różański, Rudzki, Dziwisz, ten ostatni finalizuje akcję i wychodzimy na prowadzenie. Kolejne minuty, to wciąż groźna i dynamiczna Pogoń, ale Olesno nie składało broni. Druga połowa trzymała w napięciu do ostatnich minut, lecz szczęsliwie udało się utrzymać rezultat i z tego odległego wyjazdu wróciliśmy uradowani i z kompletem punktów.

Operacja "Unthinkable" zakończyła się sukcesem. Sukces ten wieńczy dość trudny okres ciężkiej pracy, zarówno zawodników jak i osób które usiłują zbudować właściwe warunki wokół klubu. To zwycięsto jest swoistą nagrodą za włożony wysiłek. Dziś już wiemy że mimo ogromnych zmian, nie powinniśmy być "chłopcem do bicia" a drużyną z którą należy się liczyć.

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości